Jeżdżenie na rowerze po Mazowszu nie pozwala na trenowanie podjazdów, a to dlatego, że Mazowieckie jest płaskie jak deska. Na 100 km trasy przypada w najlepszym wypadu 200 m przewyższeń.
Przed Wanoga Gravel zależało nam na treningu na pagórkach i tak wylądowaliśmy obok Kielc, w Górach Świętokrzyskich, z planem wjechania na Łysą Górę.
Paweł ułożył trasę – 120 km, prawie 1800 metrów przewyższeń. Wyjechaliśmy w sobotę o 7 rano, na miejscu byliśmy o 9, a na rowerach nieco przed 10.
Spodziewałem się, że będzie ciężko i było nawet bardziej niż myślałem. Pogodę mieliśmy w kratkę: śnieg, słońce, deszcz. Do tego dość zimno bo 6 stopni i wiatr.
W sumie przejazd zajął mi nieco ponad 7 godzin ze średnią 16 km/h, Pawłowi o około 40 minut mniej, ze średnią około 18 km/ h.
Ta swoista próba generalna podpowiada mi, że po pierwsze jest bardzo duża różnica między przygotowaniem moim i Pawła, a po drugie, że po 120 km jednego dnia niekoniecznie łatwo jest się zwlec następnego dnia…