Jeżdżenie rowerem zimą ma swoje plusy (jest chłodniej), ale ma sens pod warunkiem, że jest sucho i nie ma śniegu. Początek stycznia 2021 przypomina dawne zimy – solidnie ujemna temperatura, całkiem sporo śniegu, nie ma więc mowy o jeździe w plenerze.
W takiej sytuacji dobrym pomysłem wydaje się siłownia, ale te niestety ze względu na COVID są pozamykane.
Alternatywą jest też zakup trenażera, czyli urządzenia, do którego można przyczepić rower, i które symuluje jazdę w terenie. Upraszczając są ich dwa typy: rolkowy, czyli taki, gdzie tylne koło roweru obraca się na rolce, lub z kasetą, czyli taki, do którego montuje się rower bez tylnego koła, zakładając łańcuch na kasetę przymocowaną do trenażera.
Trenażery z kasetami są droższe, ale też zdecydowanie cichsze oraz mają jeszcze jedną istotną przewagę nad rolkowymi – interaktywność.
Jazda na trenażerze jest zwykle bardzo nużąca – w końcu jest to monotonne pedałowanie w miejscu. Trudno w takim wypadku mobilizować się do regularnych treningów. Tutaj z pomocą przychodzi „interaktywny” trenażer, czyli taki, który można podłączyć do wirtualnego świata Zwift. Zwift to aplikacja (a może raczej gra?), która symuluje rzeczywisty świat i w której można znaleźć całkiem sporo wirtualnych tras rowerowych. Po trasach tych można jeździć z innymi trenującymi. Ta wirtualna rzeczywistość jest zdecydowanie bardziej wciągająca od zwykłych ćwiczeń na trenażerze. Dodatkowym plusem jest współgranie trenażera z ukształtowaniem trasy – jeżeli trasa prowadzi pod górę, trenażer automatycznie zwiększy obciążenie i pedałować będzie wyraźnie trudniej, tak jak na prawdziwej wycieczce rowerowej…